­

MotherPower: Siła matek w Kryspinowie

by - maja 21, 2014

Nigdy nie sądziłam, że blogowanie może dawać taką frajdę. Spotkań blogerek w koło całe mnóstwo. Różnorodne miejsca i charakter imprezy. Bliżej, czy dalej. Nie ważne. Liczą się chęci i zapał. Liczy się pozytywna energia ! Dlatego ja już na dzień dobry chylę czoła i robię ukłony do osób, które organizuję takie eventy. 


To zapewne ciężka praca, poświęcanie swego prywatnego czasu, często kosztem troszkę rodziny. To głowa wypełniona pomysłami i pytaniami, czy coś jeszcze ? czy czegoś nie zapomnieliśmy ? Stres do ostatnich minut, aż miejsce spotkania zapełnia się powoli znajomymi twarzami, gdy sale wypełnia radosny chichot dziecięcy. Gdy słychać z każdej strony życzliwości i sympatyczne rozmowy.

Tak było też w niedzielę. Nad zalewem w Kryspinowie, w przecudnej klimatycznej Chacie Rohatyna spotkały się całe rodziny w ramach pierwszego eventu MotherPower.
Jadąc na spotkanie zaciskałam kciuki i prognozowałam, co to się z tymi chmurami podzieje. Stanęło ostatecznie na moje - wyszło słońce ! :)




Przyjechaliśmy na miejsce. Wysiadam z samochodu i myślę sobie. Wow ! Ja tu powrócę, ale tu pięknie ! W chacie pomału zbierały się rodziny, trwały ostatnie przygotowanie do rozpoczęcia. Czekały Żaneta i Kasia powalające uśmiechem w tym całym zabieganiu. 

Drewniana chata, świeże powietrze, powiew delikatnego wiatru i słońce. A w środku drewnianej chatki...

Warsztaty z PlayMais. Możecie się śmiać, ale widziałam jak je kosztowano myśląc że to chrupki. Serio, wyglądają apetycznie :P Mnóstwo uśmiechu i zabawy, przy tworzeniu swoich cudaków. Chrupki można kleić wodą, spłaszczać, kulkować, ciąć. Na co tylko kreatywność pozwalała. Zadaniem było stworzyć coś, co później zostało oceniane i nagradzane. Każda praca była wyjątkowa i kreatywna naprawdę :) Do tego angażowali sie wszyscy.

Nadszedł i czas na przedstawienie się i kilka słów o sobie. Zadanie utrudnione, bo dzieciaki były wszystkie nadwyraz aktywne. Troszkę przekrzykiwane byłyśmy, ale kto chciał ten słyszał :) Podobno Cacynkowy mężu nakręcił filmik. Jak będzie to go tu dorzucę  :) Pewnie będzie śmieszny :P bo żadna z nas nie ćwiczyła w domu przed lustrem swej wypowiedzi, ani w mediach za często nie bywa.

Wysłuchałyśmy jeszcze dwóch prezentacji, firmy Palmers i Hug&Play. Obu Paniom musiało być mega ciężko mówić w towarzystwie dzieci, które same miały wiele do powiedzenia ;) i je przekrzykiwały.

Żałuję, że nie poznałam nowych mam, nie pogadałam, nie zaczepiłam. Ale goniąc za moją smykulą nie dałam rady. Wierzę, że następnym razem nadrobię :)

W zasięgu ręki był duży plac zabaw do którego co rusz jakieś dziecko gnało, by rozładować energię i powrócić na salę zabaw.

Bardzo podobały mi się kosze owoców na podłodze, w zasięgu dzieci. Moja Martysia ukradkiem podjadała po kuleczce winogron :) Dużo różnorodnych ciast, owoców, napoi. Bez zup, drugich dań ;) z kanapką w pojemniku dla bardziej wymagających. Miło i fajnie jak na urodzinach zaprzyjaźnionej sąsiadki. Jak na urodzinach ulubionej koleżanki. Tak się czułam i myślę, że to bardzo dobrze oddaje tamtejszy klimat.

Ukradkiem podziwiałam na żywo świecące CottonoveLove, które na koniec trafiły w ręce nowej właścicielki. Zazdroszczę przeokropnie ! :)

Ognisko na bogato, ze stosem kiełbach, pyszną sałatką oraz ze swojskim smalcem. Naprawdę był wyśmienity i dawno tak pysznego nie jadłam.
Samo pieczenie kiełbasek powodowało nawet łzy... Ale nie, nie to nie wina Żanety i Kasi, a wiatru ;) Ja sama nie wytrzymałam za długo przy ognisku i pieczenie przejął mężu. Za to udało mi się pogawędzić z Robalami i dotrzymać im towarzystwa.

Szczerze ? Ciężko w słowach opisać emocje które nam towarzyszyły na MotherPower. Dla mnie było magicznie i klimatycznie. Wiszące  pompony spowodowały mega zabawę dzieciakom, jak i uciekający mały gitarzysta. Dzieciaki bawiły się wzajemnie, czasem uciekając na zewnątrz. Ale kto by nie uciekał jak na dworze taka piękna słoneczna pogoda :) ?
Widok tych małych i dużych roześmianych buzi umocnił mnie w miłości do dzieci ;) Każde inne,wyjątkowe i cudne. Oczka w głowie mamusi i tatusia. Nawet na warsztatach było widać wieź rodzinną i miłość. Czyż nie pięknie ?

Jak na spotkania przystało, sponsorzy i partnerzy MotherPower obdarowali każdą mamą trzema siatkami darów losu. Serio ! Trzema ! Ale się dziewczyny musiały napracować. Pomimo malusich niedociągnięć, które towarzyszą takim spotkaniom z dziećmi [ bo to one próbują ustawiać plan działania po swojemu ], czułam i widziałam zaangażowanie dziewczyn. Włożyły w organizację mnóstwo trudu ale i całe serducha. Do tego na koniec pomimo zmęczenia ich uśmiechy i pogawędka ładowały dodatkowo. Zrodziły w głowie myśl, że wiem p oco tu jestem, że jestem w dobrym miejsu i czasie, przy odpowiednich ludziach. Dziękuję !

Jestem dumna, że jestem blogerką. Jestem dumna, że mogę poznawać co rusz nowe osoby i przekonywać się, że są mega fajnymi, radosnymi i sympatycznymi ludkami, z którymi chciałoby się spędzać więcej codzienności, nie tylko gapiąc się w ekran laptopa i czytając wpisy. Dlatego wspieram i wspierać będę, a nawet pomogę, kiedyś może zorganizuję sama spotkania mam blogerek. To wszystko ma sens ! Bez złośliwości, wytykania co komu nie poszło. Fajne jest to, że można odciąć się od codzienności i oddać się jednemu miejscu i ludziom.

Nie ukrywam, że liczę na kolejna odsłonę matczynej potęgi ! Całusy babeczki :) Było wyśmienicie.
A teraz dla cierpliwych tonaaa zdjęć. Podziwiajcie - wszystko dziełem Cacynkowego mężula.




















































Przeczytaj koniecznie