Da się znaleźć szczęście w codzienności, tylko czasem musi się coś wydarzyć...
Już kilka razy zdarzyło mi się wspominać, że wracam do blogowania i do Was tutaj. Planowałam wpisy, tworzyłam skrupulatnie mój plan jak to ugryźć, by było po mojemu. Gdzieś coś mnie blokowało, ograniczało, przypierało do muru i nie pozwoliło wystartować. Ktoś powie, phii co ona plecie, jaki problem zacząć po prostu pisać ? Są rzeczy ważne i ważniejsze.
Splot wydarzeń wraz z powrotem męża z emigracji, szukanie pracy, problemy finansowe spowodowały, że wszystko kręciło się wokół jednego. Męczyło, wyciskało ostatnie siły i fizycznie nie pozwalało usiąść przed komputerem. Smutek, łzy i brak chęci na wstanie z łózka. Było źle. Mamy dwójkę dzieci, a ich humory czy potrzeby nie zawsze szły w parze z naszym nastrojem.
Szukałam w sobie motywacji, jakiegoś punkciku, by mieć na czym się zawiesić i od tego zacząć. Analizowałam swoje zainteresowania i umiejętności. Zastanawiałam się co mogłabym robić świetnie by poczuć, że poza codziennością, problemami i byciem mamą, jestem spełniona i szczęśliwa. A przede wszystkim, że się do czegoś nadaję. Miałam silne poczucie tego, że jestem beznadziejna...
Brak możliwości pójścia do pracy, poniekąd pogłębiał mój stan. Czułam się bezradna i bezużyteczna. Miałam silną potrzebę robienia czegoś ponad obowiązki domowe.
Najpierw więc szukałam inspiracji do działania w otoczeniu. Czytałam liczne artykuły, patrzyłam jak to robią inni ludzie, że przychodzi im to tak lekko. Zamiast sobie pomóc, pogorszyłam mój stan. Każdy ma swoją taktykę, ale ten blask, luksus i często powiew bogactwa mnie zwyczajnie przyćmił. Biznes plany i pełen profesjonalism od pierwszych wpisów lub tona współprac zalewająca blog i przykrywająca jego wartości. Od tamtej pory selekcjonuje to co oglądam na instagramie, czy facebooku. Śniadaniówki zaczynają mnie drażnić do potęgi entej.
Blogowanie było zawsze moją odskocznią od mamusiowania, możliwością realizowania się, a nie siedzenia bezczynnie. Dlatego zależy mi, by znaleźć swój nurt i nie usunąć tego miejsca. Dlatego chcę pracować nad tym miejscem. Dalej myślałam jak zrobić, by mój czytelnik szukający odskoczni, bazy motywacji, luźnych ciekawych tekstów, nie czuł się przytłoczony jak ja.
Sekretem jest przestawienie głowy na tryb - da się znaleźć szczęście w codzienności i zwykłych rzeczach.
No i tak przeglądając dzisiaj kartę pamięci z aparatu, dostrzegłam piękno w zdjęciach, które początkowo miały być takie tylko dla nas. Bo tu brudno, bo tam dziura w ścianie od dobijania jeździka. Tam wysypujący się kosz na pranie z brudami, czy ja ze wczorajszym makijażem, a jeśli już ze świeżym, to próby zdjęcia w lustrze okazały się ujawnieniem upaćkanej szyby. Ale to moje i mojej rodziny życie, nasza codzienność i normalność. Nie chcę kreować czegoś z czym nie mam nic wspólnego.
Wstydziłam się swojej normalności, bo to co wokół mnie powiewało idealizmem, czy sztucznością. Tak kreują świat media. Łatwo jest wpaść i być samym częścią tego wyścigu. Zwłaszcza kiedy masz gorszy czas. Dlatego, chcę pokazać, że normalność może iść w parze z blogowaniem oraz kreowaniem społecznościówek. Sądzę, że znajdzie to swoich wiernych odbiorców.
Za dużo złego się działo i tworzyło złe emocje. Brakowało sił na zebranie się do kupy. Chęć odmulenia się, uciekanie w wirtualny świat, facebook, instagram dawała odwrotny skutek. Szukam nadal siebie, ale już czuję że łatwiej mi, bo czuję szczęście patrząc na nieład i normalność. Czerpię szczęście z umazanych buzinek, podłogi i śmiechu na cały głos o 6:00 rano. Zrozumiałam, że postawiłam za wysoko poprzeczkę. A przecież mam wokół siebie tak cenne istotki. Z nimi i dla nich, problemy będą lekkim pagórkiem do przeskoczenia. Bo znalazłam w codzienności szczęście i ono mnie napędza.
Musiało się coś wydarzyć, by zrozumieć...
16 KOMENTARZY
Takie codzienne zdjecia sa najpiekniejsze :) maja w sobie magie !
OdpowiedzUsuńTeż to dostrzegłam, tylko szkoda że dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńMnie juz dawno zmęczyła ta idealnosc i bogactwo. Stylizowane zdjęcia, makijażystka i profesjonalnym fotografem. Każdy post sponsorowany i połowa rzeczy w domu od sponsorów za przychylny artykuł. Przestałam obserwować na fb, czytać blogi. Szczerze nie znoszę reklam i jak każdy wpis niby taki od serca okazywał sie byc sponsorowany to sorry. Do tego ignorowanie użytkowników i usuwanie ich wpisów bo były niezgodne z zamysłem autorki... nie dla mnie. Jest mi lepiej, bo ja z kolei miałam poczucie straconego czasu na takie wpisy ☺
OdpowiedzUsuńCieszę sie, ze u Ciebie lepiej 😚
Oj tak, stracony czas... A przecież jest tak cenny!
OdpowiedzUsuńmiałam podobnie... za każdym razem gdy zwątpiłam w blogowanie przeglądałam i zastanawiałam się jak inni to robią... idealizm i milion współprac tylko po to by były.. gdzieś zagubiona naturalność... a właśnie ona jest najpiękniejsza.. rozumiem pokazywanie czegoś co "skradnie" nasze serce jest jak najbardziej ok ale z umiarem :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że jesteście <3
Oluś, pięknie napisane! Ja czuje podobnie, tylko nie umiałam ubrać tego tak ładnie w słowa jak ty. Trzymam kciuki i wspieram!
OdpowiedzUsuńNapisałaś pięknie to, co i ja sama zauważyłam, ale nie umiałam tego tak pięknie opisać :) Przeglądam instagramy, blogi i też widzę to co Ty - piękne domy, dzieci biegające po równo skoszonej trawie w pięknym ogrodzie ubrane w białe, czyste sukienki... Dom idealny - minimalistyczny, na stole zawsze świeże kwiaty, w kuchni zero zbędnych garnków, ekspresów do kawy, kanapa prosto z żurnala, a na nim ręcznie tkany koc z najnowszej kolekcji za dużo $$$. Nasz dom chociaż nowy, to niestety ciągle jest w nieładzie. A to pies naniesie trawę z ogrodu, a to córka rozsypie wiórki po struganiu kredek.. Robię zdjęcie i widzę na nim co najmniej kilka zbędnych rzeczy, włosy psa na kanapie, czy tak jak Ty - brudne lustro. I myślę sobie - jak wrzucić takie "nieidealne" zdjęcie na instagram? Ale wiesz co, pomyślałam sobie już jakiś czas temu, że brudny dom, to szczęśliwy dom. Że mój dom to nie muzeum, a pokój mojej córki był, jest i będzie chyba zawsze nieuprzątniętym pokojem. I co? I niech sobie wszyscy myślą co chcą, ale ja nie będę kreowała sztuczności w domu i potwierdzała to, że rodzicielstwo i jednoczesna praca to bułka z masłem, że jako matka, żona i osoba pracująca jestem zawsze ubrana i wymalowana na tip top, w domu jest zawsze ciepły obiad, w szafie wszystko wyprasowane, a z podłogi można jeść rękami. Że na ścianach mam tylko najmodniejsze grafiki, na śniadanie zdrowy jarmuż i woda z cytryną, na brzuchu kaloryfer, na ręce najmodniejszy zegarek i w ogóle cud miód. To nie ja... Pewnie, że staram się trzymać w domu porządek, w weekendy gotować obiad i ogarniać życie. Raz się udaje i jest super, ale są też momenty, kiedy jest pod górkę. I warto pokazywać również te strony życia, a nie tylko te "piękne jak z obrazka". Więc bądź sobą, nie daj się "trendom" i rób swoje :)
OdpowiedzUsuńMoja droga, normalność to siła. Dobrze Cię rozumiem, bo też miałam etap, kiedy może nie wstydziłam się tej mojej normalnośći, ale wydawało mi się, że nie mam ludziom nic do zaoferowania, zwłaszcza w porównaniu z tym wypasem, które bił z innych blogów. Tobie życzę powodzenia i pamiętaj, że taka rzeczywistość bez filtra to najmocniejsza strona blogów.
OdpowiedzUsuńBycie normalnym wymaga odwagi. Czy jesteś stawić czoła tym, którzy uważają, że wszystko powinniśmy robić idealnie? To ta normalność pomaga nam codziennie wygrywać, a kładąc się spać na naszych twarzach pojawia się uśmiech.
OdpowiedzUsuńPozostanie sobą to podstawa. A normalność to niesamowi
OdpowiedzUsuńJa osobiście wolę zaglądać na blogi, gdzie wieje normalnością. Łatwiej utożsamić mi się z ich autorkami :)
OdpowiedzUsuńZ codzienności składa się nasze życie. Te wszystkie drobne chwile składają się na najpiękniejszy obraz, w którego tle mamy wszystkich, których kochamy. Piękna ta Twoja zwyczajna normalność, możesz być z siebie dumna!
OdpowiedzUsuńFajnie ze to odkryłas i doceniasz mysle że każda z nas tak ma nieperfekcyjne mamy to my a te male chwile to nasze motyle które możemy złapać dla siebie
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię.
OdpowiedzUsuńPiękne piszesz o swoich dzieciach, domu I mężu. O tym co Cię otacza, o uczuciach z tym związanych :). Niech to będzie Twoją siłą napędową, na pewno już jest ;) Pozdrawiam ciepło
To jest problem wielu matek. Wokół nich buduje się mit doskonałej Matki Polki. Niestety, mało która z nas potrafi temu podołać. Dlatego warto cieszyć się chwilą obecną tym co mamy w danym momencie
OdpowiedzUsuńMyślę, żę Cię rozumiem.Ja mialam calkiem inny plan na życie, tym bardziej na macierzyństeo.Nie zdawalam sobie sprawy, jak potrafi to być ciężka praca. Pobudki co godzina, choroby, stałe latanie z odkurzaczem bo co bym nie posprzątała to młody zaraz znów nabrudzi i jest jak było. Dałam so ie na luz bo zauważylam ile mnie to stresu kosztowało i energii.Cieszę się z tego co mam choć bywa ciężko. Nadal jestem w domu z malym ponieważ nie mam możliwości w tej chwili wrócić do pracy.Radość odnajduję w książkach, również tych dla dzieci-serio lubię je czytać :) opisuję je m.in.na blogu ale nie tylko o nich piszę.Szczęście dają mi ćwiczenia w systematycznych treningsch w domu odnajduję siłę.Gdy się wyćwiczę i wypocę od razu czuję się lepiej. :)
OdpowiedzUsuń