­

Da się znaleźć szczęście w codzienności, tylko czasem musi się coś wydarzyć...

by - maja 04, 2017

Już kilka razy zdarzyło mi się wspominać, że wracam do blogowania i do Was tutaj. Planowałam wpisy, tworzyłam skrupulatnie mój plan jak to ugryźć, by było po mojemu. Gdzieś coś mnie blokowało, ograniczało, przypierało do muru i nie pozwoliło wystartować. Ktoś powie, phii co ona plecie, jaki problem zacząć po prostu pisać ? Są rzeczy ważne i ważniejsze.


Splot wydarzeń wraz z powrotem męża z emigracji, szukanie pracy, problemy finansowe spowodowały, że wszystko kręciło się wokół jednego. Męczyło, wyciskało ostatnie siły i fizycznie nie pozwalało usiąść przed komputerem. Smutek, łzy i brak chęci na wstanie z łózka. Było źle. Mamy dwójkę dzieci, a ich humory czy potrzeby nie zawsze szły w parze z naszym nastrojem.
Szukałam w sobie motywacji, jakiegoś punkciku, by mieć na czym się zawiesić i od tego zacząć. Analizowałam swoje zainteresowania i umiejętności. Zastanawiałam się co mogłabym robić świetnie by poczuć, że poza codziennością, problemami i byciem mamą, jestem spełniona i szczęśliwa. A przede wszystkim, że się do czegoś nadaję. Miałam silne poczucie tego, że jestem beznadziejna...
Brak możliwości pójścia do pracy, poniekąd pogłębiał mój stan. Czułam się bezradna i bezużyteczna. Miałam silną potrzebę robienia czegoś ponad obowiązki domowe.

da się znaleźć szczęście w codzienności

Najpierw więc szukałam inspiracji do działania w otoczeniu. Czytałam liczne artykuły, patrzyłam jak to robią inni ludzie, że przychodzi im to tak lekko. Zamiast sobie pomóc, pogorszyłam mój stan. Każdy ma swoją taktykę, ale ten blask, luksus i często powiew bogactwa mnie zwyczajnie przyćmił. Biznes plany i pełen profesjonalism od pierwszych wpisów lub tona współprac zalewająca blog i przykrywająca jego wartości. Od tamtej pory selekcjonuje to co oglądam na instagramie, czy facebooku. Śniadaniówki zaczynają mnie drażnić do potęgi entej.

Blogowanie było zawsze moją odskocznią od mamusiowania, możliwością realizowania się, a nie siedzenia bezczynnie. Dlatego zależy mi, by znaleźć swój nurt i nie usunąć tego miejsca. Dlatego chcę pracować nad tym miejscem. Dalej myślałam jak zrobić, by mój czytelnik szukający odskoczni, bazy motywacji, luźnych ciekawych tekstów, nie czuł się przytłoczony jak ja.

Sekretem jest przestawienie głowy na tryb - da się znaleźć szczęście w codzienności i zwykłych rzeczach. 
No i tak przeglądając dzisiaj kartę pamięci z aparatu, dostrzegłam piękno w zdjęciach, które początkowo miały być takie tylko dla nas. Bo tu brudno, bo tam dziura w ścianie od dobijania jeździka. Tam wysypujący się kosz na pranie z brudami, czy ja ze wczorajszym makijażem, a jeśli już ze świeżym, to próby zdjęcia w lustrze okazały się ujawnieniem upaćkanej szyby. Ale to moje i mojej rodziny życie, nasza codzienność i normalność. Nie chcę kreować czegoś z czym nie mam nic wspólnego.





Wstydziłam się swojej normalności, bo to co wokół mnie powiewało idealizmem, czy sztucznością. Tak kreują świat media. Łatwo jest wpaść i być samym częścią tego wyścigu. Zwłaszcza kiedy masz gorszy czas. Dlatego, chcę pokazać, że normalność może iść w parze z blogowaniem oraz kreowaniem społecznościówek. Sądzę, że znajdzie to swoich wiernych odbiorców.

Za dużo złego się działo i tworzyło złe emocje. Brakowało sił na zebranie się do kupy. Chęć odmulenia się, uciekanie w wirtualny świat, facebook, instagram dawała odwrotny skutek. Szukam nadal siebie, ale już czuję że łatwiej mi, bo czuję szczęście patrząc na nieład i normalność. Czerpię szczęście z umazanych buzinek, podłogi i śmiechu na cały głos o 6:00 rano. Zrozumiałam, że postawiłam za wysoko poprzeczkę. A przecież mam wokół siebie tak cenne istotki. Z nimi i dla nich, problemy będą lekkim pagórkiem do przeskoczenia. Bo znalazłam w codzienności szczęście i ono mnie napędza.

Musiało się coś wydarzyć, by zrozumieć...

Przeczytaj koniecznie