Odliczam i kipię szczęściem :)
Czas upływał i nadal nic. Marzenia gdzieś zawisły, myśli starały się skupiać na czymś innym. Szukałam sposobu na to by się zrealizować i poczuć lepiej, kobieco. Kiedy cykl treningowy zagościł na laptopie, a sam Shaun T na mnie czekał, szafa zaczęła gromadzić sportowe ciuchy, myśli krążyły wokół celu wiosennego którym miało być bieganie... Wszystko pękło w jednej nieoczekiwanej chwili.
Pewną receptą chyba jest to, że jak czegoś bardzo bardzo chcesz... czasem warto odpuścić.
Reperowanie mojej sylwetki muszę odłożyć w czasie. Bo niedługo znowu będziemy częściej czuwać niż się wysypiać. Bo niedługo będzie jeszcze jeden ktoś, z cudownym uśmiechem, wielkimi oczami. Martyśka poza rodzicami i psiną będzie miała jeszcze kogoś więcej do kochania.
Tłumaczę więc moją nieobecność tutaj, niechęć do ślęczenia późnymi wieczorami przy laptopie. Tłumaczę moje grymasy, ekspresowe kładzenie się do łóżka i uciekające oko za dnia. O tym jak drażni mnie zapach gotującego się mięsa nie wpominam ;)
Doświadczam ponownie cudu. Rośnie we mnie, a wraz z nim moja miłość. Znowu odliczam dzień za dniem, tydzień za tygodniem... aż do dnia kiedy...
Będę Mamą :)
... i kipię szczęściem !