Te ciężkie poranki, nim wyjdziemy do przedszkola
Mówią, że nie istnieją złe emocje. Każde są potrzebne po coś, każde coś znaczą. Czasem po głębszym zastanowieniu dopiero znajdziesz ich powód, poznasz ich cel.
Jesteś mamą jak ja, poranki spędzasz na wyjściu z dzieckiem do przedszkola. Z uwagi na zapewnienie spokoju całej rodzinie, przygotowujesz wieczorem ubrania, rzeczy niezbędne do zabrania. Tak przynajmniej zaplanowałaś, bo wiesz że wychodząc gdzieś z dziećmi trzeba mieć na uwadze najcięższy scenariusz. Kiedy emocje biorą górę i wszystko wymyka się spod kontroli.
Ostatnio nim wyjdziemy do przedszkola, poranki u nas są najczęściej burzliwe. Histerie jakby znikąd, problemy które rozwalają, bo nie są problemami na skalę histerii. Trzymasz nerwy na wodzy i spokojnie tłumaczysz, rozmawiasz, dopytujesz by nauczyć jak uniknąć nerwowego poranku. Nie chcesz wyprowadzić żadnej ze stron z równowagi. Zwłaszcza jeśli to poniedziałek, chcesz fajnie rozpocząć dzień i zacząć z uśmiechem nowy tydzień.
A tu co? Klops. Pobudka o 6:00 celowo wcześniej by zabezpieczyć czas na dłuuuugie ubieranie się, rozciąganie kości, marudzenie bo "nie wiem co ubrać" gdy ubrania przygotowane leżą obok lub "nie umiem się ubrać" w kwestii skarpetek np.
Tak moja córka jest nerwuskiem, czasem mam wrażenie, że na mnie jako na mamę spadła klątwa mojej mamy, która kiedyś w chwili największej słabości (dawałam popalić) powiedziała, że życzy mi takiego dziecka jakim byłam ja. Owszem grzecznym, mądrym ale... robiącym raban o nic.
Poranek ma ustalony rytuał. Ponudka i toaleta. Kiedy są ubrani, jedzą śniadanie ja w tym czasie mam czas ogarnąć siebie. Potem zakładanie butów, kurtki w zależności od pogody czapki, szalika i wychodzimy. Proste codzienności, a mamy z nimi problem.
NIE WIEM, NIE UMIEM
Śmiało zachowania 6-latki mogę porównać z zachowaniem 2-latka. Tylko ze starszym dzieckiem jest gorzej, bo wiesz że potrafi się ubrać, zająć się czymś, wymyślić kreatywną zabawę, bawić się angażując w zabawę młodszego brata. Wyprowadza więc ekspresowo z równowagi sytuacja gdzie ciągle słyszysz - "nie wiem", "nie umiem", "nie" plus do tego fochy, wicie się na łóżku lub podłodze. Dwugodzinne schodzenie z łożka by umyć zęby i przebrać się z piżamy.Próby spokojnej rozmowy okiełznane są rykiem, którego czujesz, że nie potrafisz powstrzymać, złagodzić. To chwile w których eksplodujesz całą sobą, z drugiej strony wiedząc, że opanowanie jest kluczem do sukcesu. Wiesz, że ten mały człowiek nie radzi sobie z emocjami które szaleją w nim od wewnątrz. Ta bezsilność jest dla mnie potworna.
Wiesz też, że chcesz wychować dzieci jak najlepiej. W spokoju i opanowaniu, a nie tej agresywnej burzliwości, która zdradziecko pozwala się zapomnieć. Nastawiasz się na rozmowę, wielokrotne tłumaczenia, ale kiedy raz po raz sytuacja nawraca czujesz, że dajesz ciała i jesteś kiepską mamą.
BEZRADNOŚĆ
Wystarczy pierwsze 1,5h poniedziałkowego poranku i mam moc, którą ściany bym przewracała. Czuję momentalnie, że za ciepło się ubrałam, a pot spływa mi po plecach. Dojście do przedszkola zajmuje nam wtedy 10 minut gdzie zawsze jest to 20 minut spokojnym spacerem. Moja twarz emanuje złością, wściekłością. Jestem postawiona do pionu bardziej niż po trzeciej kawie przed samym południem. Czuję, że serce mi wyskoczy, czuję że się po prostu poryczę. Jestem dorosłą babą, a czuję się jak małe bezradne dziewczę.NIE JESTEŚ Z TYM SAMA...
Znasz to ? Chcę Ci pokazać, że bywam tak samo nieporadna i zagubiona. W trudnych chwilach, zawsze wspieram się literaturą w temacie rozwoju dziecka. Googluję wszelkie bunty choć wiem, że to nie bunt, a wołanie o pomoc człowieka z rozwijającym się układem nerwowym. Każdy etap rozwoju jest jakoś ukierunkowany, mówię na to klucz. Pozyskując wiedzę, ładuję się dobrymi emocjami i wtedy jakoś z takim większym spokojem wewnętrznym i opanowaniem mogę wrócić do problemu relacji z 6 latką.Razem raźniej. Faktycznie, jest mi lepiej jak czytam, że inna mama też ma taki problem. Lubię wtedy uczucie, że jesteśmy w jednej drużynie. Analizuję nasze poranki i staram się szukać sposobu na ich udoskonalenie. Bo sytuacja wraca. Przeczekać można zawsze, ale czy to nie podejdzie pod brak zainteresowania ?
Dlatego bardzo sobie cenię rozmowę z innymi mamami. Stąd mówię dzisiaj głośno, że te problemy są w naszych domach i mówienie o nich może zrodzić szybszą pomoc, niż chowanie się lub udawanie, że problem nie istnieje.
Marzę, bym mogła być dla moich dzieci nie tylko mamą, ale przyjaciółką - tą do której można przyjść z wszystkim. Tą mamą, która nie oceni, a wysłucha i pomoże znaleźć rozwiązanie. Która trzyma emocje na wodzy i potrafi dać wsparcie nawet najcięższych sytuacjach.
6 KOMENTARZY
Ubiegłaś mnie 😉 post o tym chodzi mi po głowie od dawna, ale jakoś ciągle czasu brak na napisanie 😉 tylko mój miał być w nieco innym tonie :)
OdpowiedzUsuńPoranki to masakra. Ubieranie trwa 5 minut a awantura od 15 do godziny. O skarpetki, o wszystko. Czasem o to kto pierwszy zejdzie po schodach. Czasem mam ochotę wrócić zanim wyszłam 😐
Mój synek jest malutki, te poranki są jeszcze daleko przed nami. Wiem, że to może nie być łatwe :)
OdpowiedzUsuńTakie są już dzieci, ze starszymi też nie bywa łatwo. Starsza ubiera się szybko, zjada całe śniadania. Z młodą mam problem , ciężko jej się wstaje rano z łóżka, długo ubiera - siedzi na łóżku 20 minut, śniadania prawie nie idą, w szkole nie chce zjadać kanapek. Także, ten, teraz to pkiuś ;)
OdpowiedzUsuńWiem doskonale o czym piszesz. Ostatnio aby poranki jeszcze poprawić, wstaję około 30 minut wcześniej a dzieci staram się nie za późno. Aby również wstały wcześniej i rano nie słyszały ode mnie tylko pośpiesz się, szybciej... Jest zdecydowanie lepiej.
OdpowiedzUsuńU nas jest chyba jakiś trudny wiek, bo niemal każdego dnia mamy ścieranie się charakterów
OdpowiedzUsuńW domu też mam małych złośników i mamy problem z ubieraniem się bo nie chcą się ubierać.... a to dopiero początek, bo jeden ma 2 latka drugi niedługo skończy rok ;-)
OdpowiedzUsuń