Z dnia na dzień bez pracy. O modzie na nieprzedłużanie umów.

by - marca 22, 2019

Pracodawcy często zabezpieczają się umowami na okres próbny. Myślę, że takie rozwiązanie jak najbardziej jest w porządku dla obu stron. 


Okres próbny, to czas na poznanie pracy i obowiązków od podszewki. Poznanie zespołu, jak również tego jak wszystko w firmie funkcjonuje. W razie niezadowolenia, obowiązuje krótki okres wypowiedzenia. Bo zaledwie 14 dniowy, jeśli nie przepracowało się pełnych 3 miesięcy.

POWRÓT NA RYNEK PRACY PO KILKU LATACH

Wracając na rynek pracy, po kilku latach bycia w domu z dziećmi nie szukałam pracy marzeń. Właściwie moimi głównymi kryteriami była odległość pracy od domu oraz niepełny wymiar etatu.

Dlatego zdecydowałam się na pracę jako kasjer-sprzedawca w nowej na polskim rynku sieci. Celowo nie napiszę nazwy oficjalnie by uniknąć problemów.

Szczerze mówiąc dawałam  z siebie wszystko - maksymalne zaangażowanie. Nie raz wracałam styrana do domu, słaniając się na obolałych stopach. Rano stęsknione dzieci wieszały mi się na szyi, chcąc nadrobić wieczór kiedy mnie w nim nie było, a wracałam późno.
Zaciskałam zęby kiedy trzeba było być 12h w pracy, gdzie wg kodeksu i posiadania dziecka do lat 4 mogłam pracować maksymalnie 8 godzin na dobę. Nie podobało mi się to, ale wychodziłam z założenia, że czasem trzeba zacisnąć zęby.

KONIEC UMOWY PRÓBNEJ

Zbliżał się koniec umowy i zarazem koniec miesiąca. Nic nie sugerowało takiego obrotu wydarzeń. Zwykle w połowie miesiąca ujawniany był grafik na kolejny miesiąc. W lutym tak się nie stało. Codziennie ktoś pytał kiedy będzie gotowy. Wiadomo, każdy chce sobie życie poukładać i obowiązki wcześniej. W przeddzień jednemu pracownikowi odpowiedziano "grafik już jest ale nie mogę go udostępnić".
Kolejnego dnia miałam na popołudnie. To był ostatni mój dzień pracujący na tej próbnej umowie. Dwie godziny przed pracą dostałam wiadomość od koleżanki - Zwolnili nas, nie pracujemy. Nie ma nas w grafiku.

W tym samym dniu szefostwo w delegacji w sąsiednim mieście by pomóc w zatowarowaniu nowego sklepu, który rusza wkrótce. Własny sklep zostawiony na zasadzie "niech sobie radzą jakoś". Celowe uniknięcie stania twarzą w twarz z pracownikiem.

Brak jakiejkolwiek informacji od kogokolwiek. Czy telefonicznie, mailowo, listownie, smsowo. Nie wiem jest XXI wiek, a firma wybrała milczenie i zrobienie z nas idiotów.

Tego samego dnia poszłam do pracy wcześniej, by zostawić firmowe rzeczy i zgłosiłam, że biorę urlop na żądanie.

Nie popieram takiego zachowania, ale zrobiłam to tylko dlatego, że potraktowano mnie jak śmiecia. Jak tanią siłę roboczą.

Tamtego dnia łzy cisnęły się do oczu, a dzisiaj jestem wdzięczna, że nie muszę tkwić w tym bagnie nieszczerości i dwulicowości. Choć szukanie nowej pracy jest mozolnym procesem, cieszę się, że mam szansę znaleźć coś lepszego. Mam możliwość wykazać się i poznać rekrutację jeszcze bardziej szczegółowo :)

Przeczytaj koniecznie

0 KOMENTARZY