Niemowlak, a obowiązki domowe. Jak się zorganizować ?
Czasu na poznanie się z maluchem miałam mnóstwo. Czasu na zorganizowanie się z dwójką również. Wszystkie wydarzenia stopniowo pozwalały mi stawić czoła zadaniom, które na samą myśl mnie wewnętrznie paraliżowały. No bo o ile zawiezienie samochodem starszaka do przedszkola wraz z maleństwem to sprawa góra 20 minut. Jeśli zamienimy auto na autobus, dołożymy brzydką pogodę z kapiącym nie wiadomo czym z nieba. Spory kawałek do pokonania na nogach, to poranek może stać się szybko nerwowym... co niestety łatwo by rzutowało na resztę dnia. Nim wyjdę z domu, nim ogarnę umycie się, ubranie, szybkie śniadanie to jestem mokra... Choć to pewnie kwestia pory roku, ale zima jest tragiczna.
Wracam do domu i po chwili odpoczynku, zjedzeniu śniadania czas na posprzątanie. Mogłabym w sumie poczekać do soboty... ale chyba bym szybciej zwariowała od chaosu. Nie potrafię się skupić w bałaganie i okiełznać własnych myśli, planów czy zadań. Jestem rozproszona. Dlatego im szybciej zrobię co mam zrobić, tym lepiej. Co z tego że jutro praktycznie będzie tak samo jak dzień wcześniej. Urok posiadania dzieci. U nas ciężko wyrobić nawyk odkładania na miejsce (pracujemy nad tym). Wszystko jest potrzebne już teraz lub zaraz.
Dopiero teraz doceniam czas i możliwości jakie mam by ogarnąć cztery kąty czy popracować posiadając jedno dziecko. Debiutując jako mama miałam wrażenie, że na nic nie mam czasu, a teraz wiem że się da. Wszystko kwestią nastawienia i małej organizacji.
Sposób jest jeden - jeśli maluch nie śpi, ma gorszy dzień, niech sprząta/gotuje z Tobą! Tutaj pomocne są dwa gadżety: leżaczek oraz chusta. Dzięki nim mój 3 miesięczny synek ma ze mną kontakt i bliskość. Staje się spokojny, a ja mam na niego oko i nie jestem uwiązana do łóżka, mam wolne ręce. Działam łącząc przyjemne z pożytecznym. Mało tego ! Między mieszaniem zupy, a bujaniem malucha mam nawet chwilę skoczyć na fejsa poczytać aktualności, poplotkować z koleżanką.
Zdarzają się dni w którym synuś mój woli poleżeć u siebie w łóżeczku. Nie chce być noszonym, czy zabawianym. Ma chęć się wyciszyć. Poranki zdarzają się takie często. Wtedy projektor zajmuje go na chwilę i wycisza. Ja mam czas na szybką toaletę, czy ogarnięcie się przed wyjściem do przedszkola.
Jestem zdania, że bardzo łatwo prze bodźcować dziecko. Dlatego staram się nie przesadzać z ilością żywych kolorów, migających światełek. W pierwszych miesiącach malucha najfajniejszą zabawą powinna być twarz najbliższych, ich dźwięk i zapach. Uważam, że mamy czas na tonę zabawek. Łatwo zapomnieć, że oferując wiele bodźców dziecko będzie chciało ich coraz więcej przez co może mieć zaburzenia snu czy stać się niespokojne.
"Świat dziecka kojarzy się z sielanką, spokojem, beztroską. To jednak tylko życzeniowe myślenie dorosłych. W rzeczywistości maluszek przeżywa wiele trudnych momentów: strachu, dyskomfortu, nudy. oświadcza przeciążenia intensywnymi i nagłymi bodźcami." - dr. n. hum. Justyna Korzeniewska - psycholog dziecięcy - więcej TUTAJLeżaczka używam po raz drugi i jestem zachwycona jego funkcjonalnością :) Warto w macierzyństwie szukać czasu i możliwości na własne przyjemności. Można to uczynić będą tuż obok dziecka.
Organizacja to ciężki orzech, zamierzony efekt osiąga się metodą prób i błędów. Sama np. chcę pozyskać więcej czasu i zacząć planować obiady oraz zakupy. Ale o tym kiedy indziej :)
*wpis powstał przy współpracy z marką Fisher-Price
12 KOMENTARZY
ten kto wymyślił leżaczek, powinien być całowany przez mamy po rękach :)
OdpowiedzUsuńAuto mamy w naprawie i dziś dowiezienie Mai do przedszkola i powrót zajął mi bitą godzinę. W tym paskudnym śniego - deszczu. Bu!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak to mi pójdzie z tą organizacją. Z jednej strony będę miała je dwie ze sobą do września (rodzę na koniec czerwca i Maja będzie miała już wakacje). Z drugiej strony i tak trzeba korzystać z uroków lata. Pewnie więc sporo czasu będę spędzała z nimi na wsi.
No, zobaczymy.
U nas leżaczek też się bardzo sprawdzał, z chustą bywało różnie. Teraz leżaczek zastępuje mi huśtawka i haki zamocowane i w salonie i w kuchni ;)
OdpowiedzUsuńNasze poranki wyglądają chyba identycznie ;)) Ja ratowałam się TULĄ, teraz jak Pola jest większa jest trochę łatwiej. ;)) Ale wciąż mogę marzyć o wypiciu gorącej kawy w ciszy i spokoju ;))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wam tego przedszkola, ale nie zazdroszczę zaprowadzania - przyprowadzania i chorób też nie zazdroszczę. U nas i chusta i leżaczek się przydają, często też mata :-)
OdpowiedzUsuńOj tak mata piankowa a na niej mata edukacyjna i chwila dla mnie się wydłuża :)
OdpowiedzUsuńJeszcze troszkę i mam zamiar poczuć moc Tuli :)
OdpowiedzUsuńMój mężu zawsze chciał coś takiego zamontować :) Musi być z tego niezła frajda!
OdpowiedzUsuńDużo nowości na Was czeka. Ale dacie radę. Droga często wyboista ale do ogarnięcia. My autobusem zawsze... Czekam na wiosnę by spacerować więcej na nogach.
OdpowiedzUsuńOj tak zdecydowanie polecam. U mnie akurat fajnie bo sa zamontowane w pokoju ktory jest w srodkowej czesci mieszkania i mialam widok na mała z kazdego miejsca w domu i moglam porobic rozne rzeczy ( niejednokrotnie zasypiala mi przy bujaniu ). Mam nadzieje ze przy drugiej yez sie sprawdzi
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ja muszę zaprowadzać Polkę do przedszkola co trzeci tydzień :) Jak mąż ma nocną lub popołudniową zmianę to on to robi :)
OdpowiedzUsuńU nas z chustą średnio, bo ja jakoś nie mam przekonania. Chciałam bardzo, ale mi nie wychodzi. Zresztą w domu to mi jakoś nie pasuje, bardziej na wyjścia. Za to leżaczek to hit :)
Oj tego codziennego zaprowadzania, ścisku w autobusie... nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńU nas leżaczek też byl wybawieniem :)