Nerwowość u House Manager.
House Manager. Zawód/funkcja życiowa. Na jej barkach spoczywa opiekowanie się (podczas gdy Mąż jest w pracy i wraca różnie) jojczącym, marudzącym i ciągle czegoś chcącym dzieckiem. Bo pogoda i ciśnienie mało sprzyjające jak dziś. Bo zęby wychodzą wciąż i to hurtem. A najlepiej to byłoby dać jej wszystko czego chce i nie zabraniać, bo wtedy nie złości się i nie tupie nogami. Matka opiekuje się domem: garami, praniem, podłogami, sierścią psa, kurzem i generalnie syfem i bałaganem który tworzy się na pęczki ! Logistycznie obmyśla strategię obiadową, zakupową, potrzebową w/w. Stara się wszystko pogodzić i m.in targa jednocześnie wózek, 12kg dziecko i nie małe zakupy. Pot leje się z czoła, a gdy wszystko niesiemy okazuje się, że jeszcze czegoś zapomnieliśmy... bo kartka została na stole ;)
Pewnie grunt to dobrze rozplanować dzień. Planuję, owszem. Ale w trakcie wychodzi zupełnie inaczej... bo tu coś, lub ktoś lub jakieś wydarzenie wytrąca z tego czemu starasz się jako Matka podołać.
I tak raz, potem drugi i kolejny... Dojdzie jeszcze PMS, coś życiowego poddenerwuje i ? Pękasz. Pewnie i łzę uronisz... wyżalisz się mężowi na słuchawce... Albo klniesz pod nosem. Masz chęć dać upust złej energii. Skopać komuś tyłek, albo uderzyć głową o ścianę.
Rozwiązaniem byłoby najlepszym, spakować się i w długą. Ale jak ? Skoro wszystko woła: Ogarnij to ! i to ! i jeszczeeee to! Kończysz jedno, zaczynasz drugie... a następnego ranka wypadałoby zacząć cały proceder od początku !
Czasem po prostu, najzwyczajniej nie daję rady.
Każda z nas - Matka - House Manager, potrzebuje odskoczni od codzienności. Czegoś co naładuje, by dać radę w takim kulminacyjnym dniu jak ten mój dzisiaj. Moim sposobem dziś było zamknięcie się w łazience i głęboki wdech-wydech. Chociaż mała próbowała się do mnie dobić. Ale musiałam...
Jak wy radzicie sobie w takich nerwowych sytuacjach House Manager ?
11 KOMENTARZY
Ja radzę sobie podobnie. Idę do drugiego pokoju i liczę do dziesięciu. Zawsze pomaga :)
OdpowiedzUsuńOj ja też wysiadam czasami, jeszcze druga ciąża strasznie daje w kość, więc filiżanka melisy codziennie być musi. Damy radę!!! My mamy nie mamy wyjścia :)
OdpowiedzUsuńWirtualnie tulę :*
OdpowiedzUsuńTeż zazwyczaj wychodzę do innego pokoju się uspokoić,czasem popłacze z bezsilnosci...ehhh dobrze to znam.Czasem zbyt duzo mamy na głowie.
OdpowiedzUsuńWczoraj maż mi powiedzial,ze mnie podziwia bo on by chyba tak nie mogl - on co rano wychodzi do pracy,wieczorami czesto na piłkę i ma odskocznie od domowych spraw a ja nie.Fakt nie mam,ale pomimo potknięć i chwil słabosci..przeciez jestem szczesliwa :)
Ja robię podobnie - chowam się gdzies, gdzie przez chwilę mogę pobyć sama. Trzymaj się cieplutko!!
OdpowiedzUsuńŁo matko Oleńko u mnie też kibel :/a jak mężuś jest to czasem działka :/Uciekam i dycham. Dzieci płacz pod kiblem. Matki domatorki może takiego problemu nie mają, my lubiące ludzi i towarzystwo czasem się dusimy. Damy radę, byle do 5-ciu, lat ma się rozumieć :*
OdpowiedzUsuńWychodzę na balkon i staram się głęboko oddychać, niestety nie zawsze to pomaga:(
OdpowiedzUsuńTak, te chwile, że nie wiadomo za co się zabrać są okropne. Czasem przeczekuję robiąc to co jest do zrobienia, czasem sobie łezkę uronię, czasem czekam i jak tylko A. wróci wychodzę się przewietrzyć.
OdpowiedzUsuńKurwie;p pod nosem ile sie da;p lżej a jak;p czasem i powyje z bezsilności zwyczajnie, albo pisze do Ciebie;p i klniemy sobie razem;p
OdpowiedzUsuńoj są czasem takie chwile, choć jak na razie malutko...
Usuńwtedy popłaczę sobie w podusie i lepiej :)
a najlepiej robią mi zakupy- on line! xD
http://islandofflove.blogspot.com/
Wyobraź sobie, że ja raz zaczęłam Zuzi płakać, że pewnie nie kocha mamusi, skoro tak brzydko się zachowuje. Zaczęła się ze mnie śmiać. :D
OdpowiedzUsuń