Pieluchowe zmagania. Odpieluchowanie part #1
Z maluchem to stale jakieś wyzwania są. Tyle, że nikt nie goni z nakreślonymi terminami na mus.
Czyżby ? Każde dziecko to inna odrębna osobowość i choć nie raz może się wydawać jakie to są podobne zachowaniem, czy nowymi umiejętnościami to wciąż będą inne, indywidualne, jedyne. Nawet w odpieluchowaniu.
Odpieluchowujemy się.
Zmierzam odpieluchować córkę. To nie tak, że wraz z wybiciem dwójeczki u niej obudziłam się, że trzeba odpieluchować. Nie.
Po prostu dzisiaj przy wkładaniu ubrań do komody, wkładałam jej nowe majtusie, które dostała na urodziny. Od razu upatrzyła sobie jedne i zabrała do zakładania. Oczywiście jej pomogłam się rozebrać. Założyła sama majtusie oraz getry i szczęśliwie ruszyła do zabawy lalą. Pokazała, że lala ma też majtusie, pupę i że robi siii.
Póki co nie udało się nam trafić do nocniczka. Ale jest sukces, bo z każdym posiusianiem się prosiła o majtusie, nie pieluszkę (miała wybór). Na nocniku usiedziała dłużej niż minutkę próbując, więc ogromne brawo !
Uznałam, że skoro sama zaczyna znać swoje potrzeby fizjologiczne, zaczyna wiedzieć kiedy jej się chce i wyraża chęć chodzenia w majtusiach to to chyba ten z pierwszych momentów, w którym warto spróbować.
Ważne !
Obojętnie czy to dwu czy trzy latek, każde z nich uczy się z radzeniem sobie z fizjologią. Uczy się opanowania swego ciała, by osiągnąć sukces. To nie sukces mamy, czy taty ! To jego ogromny, osobisty sukces. Jeśli się nie udało - trudno. Będzie następna z powodzeniem zakończona :)
Piszę tak dlatego, bo wszędzie można czytać o nagonce rodziców na dzieci w odpieluchowaniu. czy ich zrażaniu się, bo teraz to już pewnie nigdy się nie oduczy. Argumentują, wszystko tą nieszczęsną oszczędnością.
Oszczędność wynikająca z nie kupowania pieluch prędzej czy później nas dotknie, ale pojawią się i inne wydatki. Tak więc czy to takie serio oszczędne to ja nie wiem ;) ?
Wygoda rodzica się chyba często najbardziej liczy, a nie emocje dziecka, stąd czym wcześniej to niby lepiej...
Skuteczna metoda.
Nie jestem znawcą, ani psychologiem dziecięcym. Ale jestem mamą i obserwuję własne dziecko (polecam - niezawodna metoda :) ) oraz jej sygnały. Mam również w pamięci to jakie problemy miałam sama jako dziecko. I to nie wynikało z mojego lenistwa, czy przeziębionej pupki.
Dzieci nie sikają ze złości w majtki, nie robią tego specjalnie, czy z lenistwa. Jednym przychodzi łatwiej pozbycie się pieluchy, inne potrzebują więcej czasu. To tak samo jak z nauką na rowerze. Żadne z nich nie jest gorsze ! tylko inne, indywidualne.
Odpieluchowanie to spory wkład rodzica. Ale przede wszystkim walka i ogromnie ważne zmaganie dziecka potrzebującego ogrom wsparcia od nas - rodziców. To dążenie do mety i satysfakcji z samego siebie. Radość na buzi gdy rodzice biją brawo po kolejnej udanej próbie :) A nawet radość z kolorowej nowej bielizny.
Tylko nic na siłę.
Nie jestem zwolennikiem wywierania na dziecku presji czasu i tego, że ono coś musi. Bo nie musi nic. Wolę małymi kroczkami dążyć cierpliwie do celu. Bo wierzę, w nią i wiem, że się uda. Jak nie teraz to później, wiosną, czy latem.
Staram się na tę chwilę robić tak, by córka nie czuła nad sobą presji tylko pełną swobodę. Chcę ją zachęcić, a nie wystraszyć.
Co odradzam ?
Sadzania misiów, czy lalek na tym samym nocniku co ma nauczyć się nasze dziecko. Potraktuje to wtedy jako zabawę, a nie zrozumie celu i swojej potrzeby.
Nasz zestaw.
Do dyspozycji córki jest:
- najprostszy z możliwych nocniczków od IKEA:
- 7'pak majtusi
- cierpliwa mama ze szmatką pod ręką :)
Życzę wszystkim rodzicom dystansu, cierpliwości i wiary w nasze dzieci. One dadzą radę, zdają ten egzamin, ale bez naszej nagonki.
Ściskajcie za nie kciuki, wspierajcie. Wszystko w końcu zakończy się na 100% sukcesem
i np. nagrodą ? :)
*zdjęcia: - Pinterest, - Ikea

