Adaptacja przedszkolaka - jak pomóc ?
Bycie przedszkolakiem to fajna sprawa. Mimo, iż sama chodziłam tylko do zerówki to wiem, że towarzystwo rówieśników i kreatywność pań przedszkolanek urozmaica i ubarwnia życie małego człowieka.
Wrzesień pomału dobiega końca, za oknem pomału kreuje się jesień. Poranki chłodne zaczynają dawać się we znaki zwłaszcza jeśli kawałek trzeba na przystanek dojść i chwilę poczekać na autobus. Tak wyglądają nasze poranki. W pierwszych dniach córka budziła mnie przed budzikiem i cała w skowronkach nie mogła się doczekać kiedy wreszcie wyjdziemy do dzieci. Po trzech dniach przedszkola, dopadła ją mała infekcja i wykluczyła z przedszkola na tydzień. Czułam po kościach, że powrót będzie ciężki. Czułam, że będę musiała natrudzić się by dotrzeć z nią do placówki i jakoś ją zachęcić. Rozmawiamy bardzo dużo, staram się jej pokazywać pozytywne aspekty placówki, dzieciaków, zabawy.
Ale co się dziwić ? Wyobraź sobie, zaczynasz nową pracę wraz z dwójką innych osób. Choroba lub zdarzenie losowe nie pozwala Ci przyjść do pracy. Wracasz po tygodniu, wówczas kiedy oni wdrożeni w projekty, mają swoje obowiązki i pierwsze relację współpracownicze za sobą. A Ty ? Nie stresujesz się ? Nie czujesz nieswojo nie wiedząc co Cię czeka ? Tak sobie to wyobrażam i tak tłumaczę. Mój przedszkolak poczuł niepewność i lęk. A moim zadaniem jest pomóc przez to przejść wspierając.
"Nie chcę iść do przedszkola"
Początkowo myślałam, że poprzez nasze rozmowy Martyna jest przygotowana. Myślałam, że większch problemów z adaptacją mieć nie będzie. O ile w pierwszych dniach kazała mi już uciekać do domu, ochrzaniła za wczesne odbieranie. To po przerwie chorobowej najgorsze stały się poranki. Od samego wstania z łóżka powtarza, że nie chce iść do przedszkola, że będzie za mną tęsknić. Tłumaczę jej o tym iż tęsknotki są normalną sprawą i jak najbardziej może tęsknić. Umacniam ją mówiąc, że bardzo ją kocham i jak zawsze odbiorę po podwieczorku.
Razem celebrujemy małe plastyczne sukcesy. Z radością opowiada o zabawach, nowych koleżankach, o tym co się wydarzyło. Widzę, że jej się tam podoba. Widzę ogromny postęp w rozwoju. Zaczęła cudownie tańczyć w rytmie muzyki, bawić się samodzielnie. Jest spokojniejsza przy układaniu puzzli, a nie taki nerwusek jak kiedyś. Uspokaja się przy klockach i chce więcej i więcej. To samo z farbami, śpiewaniem, a nawet słownictwem. Ładnie buduje zdania, używa nowych słów i zwrotów. Częściej mówi proszę, dziękuję.. Sama pamięta by myć rączki, ząbki. Postęp ogromny ! Coraz częściej słyszę "ja sama, nie pomagaj mi".
"Nie kochasz mnie"
Ale wciąż poranki są jakie są, przewija się niechęć w jej słowach. Dzisiaj nawet padły słowa, które nie powiem, bardzo mocno do mnie trafiły. Powiedziała, że nikt jej nie kocha i nikt nie będzie przytulał. Oczywiście rozwiewam momentalnie jej wątpliwości, przytulam mocno i mówię że jest moją najwspanialszą córcią, którą kocham nad życie. Dalej powtarzała jak mantrę "nie kochasz mnie". Wiem, że próbuje zwrócić na siebie uwagę. Jest moim oczkiem w głowie i chcę jej pomóc przejść przez tą adaptację. Zwłaszcza, że zmian ostatnio u nas wiele. Najpierw przeprowadzka, nowe przedszkole, a za chwilę narodziny braciszka. Pomimo iż się cieszy, tuli i całuje mój brzuch... wiem że będzie zazdrosna. Już teraz mówi, że nie chce bym wracała do domu. Mówi to w takiej formie jakby czuła że gdy jest w przedszkolu, to w domu ją coś omija. Chce jakby być w obu miejscach naraz, a tak się nie da. Albo czuje tę kolejną ogromną zbliżającą się zmianę... bo mama nie będzie już tylko na wyłączność.
Zagubiony rodzic
Przyznam, że czuję się zagubiona. Staram się na maksa, choć łezka w oku kręci się nie raz. Nasza sytuacja jest tylko dowodem na to, że jeśli pierwsze dni w przedszkolu są ok, nie gwarantuje to powodzenia w dniach kolejnych. Czasem mam wrażenie, że jest coraz trudniej.
Popołudniu odbiorę ją uśmiechniętą i szczęśliwą. Przybiegnie z nowym rysunkiem dla mnie i taty. Opowie co pysznego jadła i czego się nauczyła. Właśnie te chwile i to co w domu po przedszkolu się dzieje, umacniają mnie w tym, że mimo trudności - przedszkole to cudowna sprawa dla mojego dziecka. Wierzę, że małymi kroczkami dojdziemy do celu niebawem i poranki staną się przyjemniejsze i mniej stresujące dla nas wszystkich :)
Podsumowanie tego co ważne jest w adaptacji:
- dużo rozmawiaj ze swoim dzieckiem
- mów dobrze o przedszkolu, zachęcaj np. "zobacz Twoja ulubiona koleżanka Zosia czeka na Ciebie", "narysujesz coś dla mnie ?"
- krótkie pożegnania
- umacniaj w tym, że jest kochane i wspaniałe
- motywuj i wspieraj
- wsłuchaj się w głos i wypowiedzi dziecka, cenne informacje są często ukryte między słowami (czasem pociągnij za język)
- bądź dobrej myśli ! dziecko od narodzin wyczuwa nasze złe emocje ;)
7 KOMENTARZY
U nas po przerwie poszło całkiem sprawnie... Ale Lea ostatnio zaskoczyła mnie pytaniem " Mamusiu, a czy Ty mnie kochasz". Staram się dawać jej tyle miłości ile tylko mogę i zapewniam ją o niej bezustannie, a mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńTo ważny i trudny czas dla naszych dziewczyn, ale dadzą radę. ;)
Ściskam !
Dużo nowości jak dla takiego małego człowieka poznającego świat chyba u nas przeważa. Nie mniej jednak to trudny czas dla niej, ale dla mnie też bo hormony mi nie pomagają nic a nic.
OdpowiedzUsuńNas czeka to za rok Biorę Twoje wskazówki do serca i liczę, że będę umiała się odnaleźć w tej sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki !
Wskazówki są ważne, sama z nich korzystałam nim zaczęliśmy przedszkole. Ale życie wiele weryfikuje i tak jak u nas mimo starań może obrać inny kierunek. Ale jak nie my to kto da radę ? :)
OdpowiedzUsuńDużo zależy od dziecka, ja ze starszakiem miałam mega problem, a młody śmiga jak gdyby nigdy nic.. jakby chodził do przedszkola od zawsze. ale ja też nie żałuję go, jak płakał pierwszego dnia to po prostu "odkleiłam " go od siebie i zostawiłam, przecież krzywda mu się nie działa. gdybym sobie płakała razem z nim i się denerwowała, to by wyczuł i w następnych dniach na pewno nie byłoby kolorowo ;)
OdpowiedzUsuńMój zerówkowicz nie chce chodzić i nadal jest płacz przy rozstaniu. Podwójny, bo on płacze, że chce ze mną do domu, a jego 20-miesięczna siostrzyczka, która razem ze mną go odprowadza, płacze, bo chce zostać. :) Powinno być odwrotnie.... :)
OdpowiedzUsuńJa bym jeszcze dodała do rzeczy ważnych, nie stresuj się przy dziecku, bo i jemu się udzieli :)
OdpowiedzUsuń