Powrót do pracy, a przedszkole. Dylematy matki.
Poszukiwanie pracy dla młodej matki to nie tylko sterta wysłanych CV i czekanie aż telefon zadzwoni z zaproszeniem na rozmowę. Zapewnić opiekę dziecku też trzeba, bo jeszcze nie ma tak dobrze by z dzieckiem pod pachą dało się wpadać do korporacji na 8h. Oferty są, ale czy odpowiednie to inna bajka.
Przeglądam je codziennie i często rozkładam ręce. No ale nie od dziś wiadomo, że poszukiwanie pracy jest i pracochłonne i czasochłonne.
Zatrzymując się przy zorganizowaniu opieki dla malucha. Więc tak... moje dziecko 2 lata skończyło w styczniu 2014. Nabór do przedszkoli w moim mieście jeszcze nie ruszył (podobno ma to nastąpić w kwietniu). Planowałam zapisać M. i wziąć udział w całej tej rekrutacji. Ale odbiłam się ostatnio od ściany.
Niektóre przedszkola obniżyły wiek przedszkolny do 2,5 lat. W tym wieku dzieci mogą starać się o miejsce w przedszkolu. Ale nasze miasto tego nie obniżyło. Zasady są takie - chcesz by dziecko miało możliwość startu w rekrutacji ? Warunek: do końca 2014 roku musi ukończyć 3 lata.
Psikus ! Martyna ma kuzynkę 2,5 miesiąca starszą i koleżankę miesiąc starszą. One szansę dostaną by powalczyć o miejsce w przedszkolu. Ich mamy będą miały jakąś szansę na pójście do pracy. A ja ? Nie. Dlaczego ? Bo zabraknie nam dokładnie 27 dni ! by załapać się w pułap. No i mam teraz trzy opcje:
1. Oddam małą do przedszkola prywatnie. Płacąc co miesiąc 700zł. Jeśli moja pensja będzie bliska najniższej krajowej... Ale zawsze te kilka stów do przodu.
2. Czekać rok, bo może się dostanie za rok. Ale jeśli pracy nie podejmę (no bo jak) to jesteśmy na straconej pozycji z tego względu, że tylko jeden rodzic pracuje, więc skoro 3 lata siedzę w domu to mogę i kolejne. Po co pracować zawodowo ?
3. Kombinować coś na własną rękę, działalność domową i siedzieć z dzieckiem w domu. Albo w razie powodzenia podłączyć do tego punkt 1. ale nie od razu.
Nie ukrywam, że chciałabym ogromnie pójść do pracy, by móc się rozwijać, pozyskiwać nową wiedzę i być w swoim żywiole. Chciałabym by Martyna miała możliwość spędzania czasu z rówieśnikami, co na pewno działoby na jej korzyść. Zwłaszcza, że w naszym otoczeniu nie ma za wiele tych dzieci by pielęgnować to na własną rękę.
I co mam zrobić ? Dyskutujemy praktycznie co wieczór z mężem. Mogę próbować gadać z dyrektorką danego przedszkola. Ale co to zmieni ? Skoro jestem bezrobotną mamą zarejestrowaną w UP, nie jestem samotną (ani sztucznie samotną) matką. Żyjemy z jednej pensji i nie dostaniemy żadnych dodatkowych punktów.
Sami powiedzcie, można się załamać. Ktoś mówił, że powrót mamy na rynek pracy jest łatwy ?