Matczyna samotność
Nie będę narzekać na samotność, że nie ma do kogo gęby otworzyć, z kim się wybrać na zakupy, czy piwo na odstresowanie wypić, gdy dom/dziecko/mąż sięga powyżej uszu i potrzebny jest szybki, skuteczny reset. Owszem brakuje tego, ale jakoś daję radę. Najbardziej boli bezmyślność ludzi mi bliskich, jednocześnie bezdzietnych. Których słowa, że "jak komuś na znajomości zależy to nawet jeśli odległość dzieli da się ją pielęgnować" mijają się szerokim łukiem z tym co się dzieje. Te robienie w konia, że "spotkamy się w przyszłym tygodniu jak dostanę urlop, bankowo gdzieś wyskoczymy". A telefon głuchy, bez odpowiedzi dniami i tygodniami. Matczyna samotność.
Boli, że ludzie których traktowałam jako najbliższych, w przeciągu ile ? roku... odwrócili się dupą, nie przejmując totalnie niczym. No bo jak bezdzietni mają zrozumieć dzieciatych ? Skoro z nami to za bardzo spontanicznie wyjść na piwo się nie da wieczorem, bo dziecko położyć spać trzeba, a kto z nim zostać nie ma. To po co się mają wysilać i pytać, jak to oczywiste, że nie damy rady. O naszych ogromnych chęciach wyjścia z domu się nie myśli wtedy. O czym z nami rozmawiać ? Przecież stając się rodzicami otrzymaliśmy plakietkę "nudziarze". Jak być kimś ciekawym skoro ciekawość życia ogranicza się do pracy, domu, dziecka, problemów życiowych i finansowych.
Nikt nie chce słuchać narzekań, że tego nie ma, tamtego nie ma bo... że nie możemy jechać, bo kasa... że nie możemy jechać, bo z dzieckiem niezbyt.
Na fejsie lajkują, komentują zawzięcie. A na ulicy nie poznają, bo nie chcą zauważać. Więc po co mam się z nimi dzielić swą prywatnością, chociażby na fb ? A kysz !
Czy my Matki, Ojcowie, jesteśmy w jakiś sposób winni tym upadającym znajomościom ?
A może dzieci są winne ? no bo od nich się zaczęło jakby nie było...
Przejmować się tym nie chcę. Bo tak, jak do miłości, tak do znajomości czy przyjaźni zmusić się nikogo nie da. Ale boli... cholernie boli, że poprzez ciążę, bycie mamą nie mam możliwości odcięcia się czasem od codzienności.
Żałuję ogromnie, że osoby poznane w sieci zwykle są z drugiego końca Polski. Wiem, że borykają się z podobnym, problemem ?! Bo samotność, wygodna nie jest. Nawet w towarzystwie męża, czy dziecka można czuć się samotnym. Razem mogłybyśmy z pewnością więcej. Jednak pozostają rozmowy klawiaturą pisane. No i właśnie te fejsowe, klawiaturowe ratują... Pomagają w tej samotności. Ratują resztki dawnej osobowości. Pozwalają otworzyć się, być sobą.
Wierzę, że jeszcze kiedyś życie postawi mi na drodze, kogoś kto czasem poda pomocną dłoń, posłuży dobrym, szczerym słowem. Czy opieprzy jak należy jeśli zajdzie taka potrzeba.
19 KOMENTARZY
niestety...ciaza wiele zmienia w znajomosciach.znajomi sie wykruszają,powoli,stopniowo...
OdpowiedzUsuńTez mi jest czasem przykro,ze juz nie jestem "ich" częścia,ale tez czuje,że nic nie stracilam ,a zyskalam,sens zycia i bezwarunkową milosc :)
A pewnie ! Tylko czasem, po prostu łezka się w oku kręci. Bo nie jestem typem człowieka który potrafi na dupie, w samotności usiedzieć.
UsuńJeszcze niedawno sama zadawałam sobie takie pytania. Dokładnie te same.
OdpowiedzUsuńZawsze jak widać jest tak samo. Wzór sie powiela.
Żal znajomości, owszem, ale zgadzam sie z Madleine, ze zyskalysmy coś o wiele cenniejszego. (u mnie w wersji podwójnej)
Pozdrawiam i tule, jeśli tego ci potrzeba!
Miłość, miłością... rodzina... ale prywatnie też trzeba o siebie zadbać. Ja bez ludzi żyć nie potrafię.
Usuńoj wkurwia to serio!!!! zwłaszcza słyszac text od bezdzietnej badz majacej sztuke;p wiesz ty masz łatwiej do mnie dojsc.... kurde ja mam dwoje do stachania z 4tego;/ albo no wiesz nienazucam sie bo ja wiem czy ty masz czas rozmawiac.... bedziesz chciala to dzwon bla bla bla szkoda bo czasem własnie taka ja chciałabym by ktos ręke do mnie wyciagnol odwiedzil itp ;/ cuz zdana jestem naprawde na garstke znajomych
OdpowiedzUsuń... żeby zadbał ktoś o nas. Zabiegał o znajomość. A nie tak by spadało to tylko na nasze barki w formie obowiązku.
UsuńA ja dziękuję za te klawiaturowe wsparcie ;) i szkoda że jednak tak daleko mimo że czasem jakbyś siedziała obok ;)
OdpowiedzUsuńehhh...
Usuń;* ściskam
Ja dzięki temu założyłam bloga. Znajomi z końca Polski z czasem stają się bardziej realni niż ci obok. Wyciągną rękę, pocieszą, doradzą ... nie odwrócą się tyłem, bo wiedzą jak to boli. Ale to pokazuje jacy jesteśmy na prawdę. Jeśli osoba z drugiego końca polski przyjeżdża, nawet po drodze wpada na kawę, na chwilę, a bliscy (w teorii), którzy mają do nas 50 km (wiem, dużo) nie mogą od dwóch lat nas odwiedzić ... bo ciężko, czasu nie ma, bo może my do nich ... to chyba jednak jakoś o nich świadczy. Oni, dorośli, bezdzietni, oboje pracujący nie mogą się wybrać, a jechać mamy my. Z czwórką dzieci w tym dwoma roczniakami, pięcioosobowym samochodem z dwoma miejscami na fotelik ... już to widzę ... .
OdpowiedzUsuńU nas w sumie Ci dobrzy znajomi wiedzą że nie mamy w zwyczaju zostawiania dziecka na noc komukolwiek(uważam że na razie jest za mały) więc jak się spotykamy to idziemy z małym i max do 21 siedzimy, niektórych czasami dziwi że przecież mały mógłby zasnąć a my dalej sobie miło siedzieć, nie czają że dziecko też potrzebuje spokoju i mamy swoje rytuały. Takie spotkania w sumie zdarzają się może raz na 4-5m-cy... a poza tym z tymi z którymi chcemy mieć kontakt mamy , na fb, dzwoniąc , sms-ując, a Ty jakbys miała potrzebę wygadania czy rozmowy o czymkolwiek pisz śmiało:) Ściskam
OdpowiedzUsuńwez sie nie przejmuj tymi, co sie nie odzywaja. ja sioe wynioslam z miasta rodzinnego 2lata temu. 200km. polowa znajomych odpadla. nie chcialo sie nawet dupska na weekend ruszyc, ale ja mialam jezdzic i ciagle kase wydawac. od kad mamy swoje m3 i dzidzie to juz w ogole zostala garstka osob, co sie odzywaja. przyjaciolka z anglii potrafi wejsc na skypa, a ludzie z rodzinnego miasta maja mnie w szerokim powazaniu, niby wieloletnie przyjaznie, teraz nie ma nawet o czym rozmawiac. najlepsza miara przyjazni okazaly sie ostatnio moje urodziny. nie wyswietla mi sie data urodzin na facebooku i zyczenia dostalam od 3 przyjaciolek i rodziny, od nikogo wiecej. pozdrawiam i uszki do gory, rodzinka najwazniejsza. ;]
OdpowiedzUsuńZnamy to, znamy :) Zostają tylko Ci prawdziwi znajomi... i to dzieciaci :)
OdpowiedzUsuńno tak pozostaje tylko by niedzieciaci wpadli do dzieciatych do domu na soczek :)
OdpowiedzUsuńfajny blog pozdrawiam i zapraszam do mnie
http://mamamaksymiliana.blogspot.com/
Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Ale stając się rodzicem zupełnie inaczej inne sprawy się postrzega, ja już nie mam o czym rozmawiać z przyjaciółkami, ponieważ nie podzielają mojej ekscytacji dziećmi, wręcz przeciwnie ale ja również nie cieszę się i nie dopytuję kiedy opowiadają o całonocnych imprezach. :) Rodzina najważniejsza, znajomi przychodzą i odchodzą !
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego się z fejsa i nk wykasowałam... Głowa do góry, będzie dobrze:)
OdpowiedzUsuńPrzykro to stiwerdzać, ale taka prawda. Nie wiem z czego to wynika. Bezdzietni czują się lepsi? A może gorsi? Smutne. Mam nadzieję, że znajdzie w bliskim otoczeniu osoby, których tak potrzebujesz. :*
OdpowiedzUsuńjakie prawdziwe i przykre... teraz spodziewając sie drugiego dziecka podejrzewam,że zniknę z powierzchni Ziemi dla niektorych znajomych :) ale kichac na to. na piwo pojdzie sie z dzieciakami..za naście lat ;)
OdpowiedzUsuńsamą prawdę piszesz o naszej codzienności i samotności. a kysz mówię jak Ty pseudo znajomym, co to spisali nas na straty. no i szkoda faktycznie, że znajomości blogowe nie są takimi z reala. mam jedną taką koleżankę i za to jestem wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńDlatego najlepsze znajomości zawiera się z dzieciatymi, bo tylko ci nas zrozumieją :)
OdpowiedzUsuń