­

Kiedy nie ogarniasz i chcesz wszystko rzucić w kąt. A potem...

by - września 30, 2014

Gdy obowiązków i problemów nagromadzi się pęczek... Czasem nie wiesz do czego wsadzić ręce, od czego zacząć, a na czym skończyć. Czasem wpada myśl o potrzebie czasu tylko i wyłącznie dla siebie. O mini egoizmie i  zreperowaniu siebie wewnętrznie.


Superlatyw macierzyństwa całe mnóstwo. Wszystko przeplatane chwilami złości, bezsilności, a czasem łzami. Jednak najwięcej jest uśmiechu, którym zarażają najlepiej dzieci. Spoglądają na nas błyskotliwym wzrokiem i rozśmieszają co minut kilka. 

Czasem wszystko sięgnie apogeum, trachnie jak rozrywany ręcznik na szmaty. Siadasz w kątku i ryczysz bo nie wyrabiasz, nie ogarniasz i marzysz o wyjeździe gdzieś na kilka dni. Sama. Chcesz się naładować, odprężyć, poukładać myśli i wrócić lepsza. Błędy popełnia każda kobieta, każda matka. Grunt sobie zdawać z nich sprawę i próbować zreperować.

Do niedawna sama pieprzyłam, że wiecznie mi mało czasu, że potrzebuję pobyć sama ze sobą, że czasem mam dość tego jak życie me wygląda tu i teraz i chcę ruszyć z miejsca, tylko potrzebuję... Wyjazdu.



Kiedyś podczas rozmów o emigracji naszej był pomysł, bym sama wyjechała na kilka miesięcy. Wtedy wydawało mi się to do wytrzymania i możliwe. Tęsknota owszem za nim i nią, ale jak trzeba to bym podołała.

Nadarzyło się prędko coś podobnego. Też w grę wchodziła rozłąka. Wesele w górach, wyjazd 3 dniowy i  chęć zabawy do późna skutkowała pozostawieniem pod opieką komuś Martyśki. Została we wspaniałych rękach cioci i swoich kumpli od małego. Byłam spokojna, wiedziałam że nie muszę wydzwaniać co 5 minut choć miałam momentami taką chęć. 
Weselicho, zabawa, szaleństwo, uśmiechy... a między tym masa dzieci. Zatęskniłam okropnie. Później dalej wygłupy, tańce, delektowanie się chwilami tylko z mężem. Drewniany domek, kominek i błogi sen. Ranek, czas powrotu, długa podróż, zmęczenie, senność. Na koniec dnia odebraliśmy naszego szkraba, bezpiecznego, szczęśliwego i roześmianego. Nawet nie chciała wracać :) Było jej dobrze w wyśmienitym towarzystwie.

Wróciliśmy do domu, położyliśmy ją spać. Zerkałam na nią i pomyślałam, że już nigdy nie będę pieprzyć głupot o wyjeździe bez niej, o regeneracji bez niej, o tym że mnie czasem wkurza i chcę uciec. Bo im prędzej bym zwiewała na odpoczynek tym prędzej chciałabym być tuż obok niej, tulić, patrzeć jak zasypia i ładować się jej optymizmem. 

Za głęboka więź nas łączy. Może jeszcze kiedyś nadejdzie czas ciężkich decyzji, zmierzenia się z nieznanym. Tylko wiem, że wtedy nigdy jej nie zostawię. Zabiorę ze sobą, bo jest mym napędem życiowym i szczęściem. Motywatorem do wszystkiego co ciężkie.

Przeczytaj koniecznie